baner

Recenzja

Marvels, Kapitan Marvel, Ms Marvel, film [recenzja]

Krzysztof Zimiński recenzuje Marvels
4/10
Marvels, Kapitan Marvel, Ms Marvel, film [recenzja]
4/10
Nie da się nie zauważyć, że kinowe uniwersum Marvela ma problemy. Szczytowym punktem, do którego udawało się utrzymać napięcie i ciekawość widowni, wydawała się być konfrontacja z Thanosem. Od jej czasu przeszliśmy przez kolejną już, czwartą fazę, trwa obecnie piąta, a zamiast poczucia, że ten świat ewoluuje, mam raczej wrażenie, że Kevin Feige i jego ekipa wciąż szukają odpowiedzi na pytanie 'co dalej po Thanosie?'. Kolejne filmy rzadko kiedy nie tylko zadowalają, ale choćby zapadają w pamięć, bądź okazują się być po prostu niewypałami. "Marvels" to kolejny z nich.

Tym razem mamy do czynienia z luźną kontynuacją "Kapitan Marvel" oraz serialu "Ms. Marvel". Poprzez kosmiczno-metafizyczny zbieg okoliczności łączą się losy dwóch wspomnianych bohaterek oraz Moniki Rambeau, przyszywanej siostrzenicy pani Kapitan, obdarzonej własnymi mocami. We trójkę staną one przed kolejnym wyzwaniem skali kosmicznej.

Największym i podstawowym problemem tego filmu wydaje się być scenariusz. Fabuła ma luki, lepi się dość sztucznie, pełna jest leniwego pisarstwa, gdy nie wiadomo momentami co i dlaczego się dzieje, ale na szczęście bohaterki mają pokaźną wiedzę z zakresu czystej abstrakcji, by móc w rozmowie ze sobą to wytłumaczyć, dzięki czemu widz ma mieć wrażenie, że to się trzyma kupy (chociaż wcale tak nie jest).

Oddzielnym aspektem tego filmu jest szeroko rozumiana 'kobiecość'. Już "Kapitan Marvel" miała być filmem o feministycznej energii, jako pierwsza produkcja MCU skupiona na postaci kobiecej. Miał dla mnie ten film swoje bolączki, choć generalnie bawiłem się na nim nieźle i 'kupiłem' Brie Larson w roli Carel Danvers. Dla sporej rzeszy fanów MCU jednak samo wspomnienie słowa 'feminizm' wystarczyło, by spowodować u nich ból zębów (i pewnie też innych części ciała) a także konkretną falę hejtu. Fani nie pokochali Kapitan Marvel.

"Marvels" to dla nich niestety woda na młyn, bo mamy film nie o jednej, a o trzech superbohaterkach, walczących z superłotrzycą, wyreżyserowany przez kobietę, napisany przez kobiety, oprawiony muzyką (i nie tylko) przez kobiety, z czego Disney zrobił wręcz manifestację. Koniec filmu, jeszcze przed listą płac, wieńczy tu nie obsada (ta pada dopiero potem), a powiększone nazwiska osób zaangażowanych w kluczowe elementy produkcji. I można by pewnie stwierdzić (bazując na reakcjach), że fani się znowu zawzięli i wierzgają, ponieważ są mizoginami i mają alergię na równouprawnienie, tylko że cały ten wysiłek niewiele dał. "Marvels" to film nieudany, a kobieca energia niby została w niego wpisana jako założenie, ale wcale nie wybrzmiewa, bo pomiędzy bohaterkami brakuje chemii. Zwłaszcza między Danvers a jej przyszywaną siostrzenicą Monicą brakuje jakiejkolwiek iskry, choć to na nich od strony emocjonalnej oparto ten film. I właśnie emocji (obok sprawnego i logicznego scenariusza) w tym filmie brakuje najbardziej.

Nie jest to film zupełnie nieudany. Momentami (co mnie dziwiło) niedomagały cyfrowe tła, acz sporo tu było naprawdę i fascynujących wizualnie obrazów. Miło znowu popatrzeć na Samuela L. Jacksona, który tym razem jest mniej Nickiem Furym, a bardziej sobą, i to w wersji podstarzałej, siwiejącej, z małym brzuszkiem. Bardzo dobrze sprawdziła się Zawe Ashton jako Dar-Benn, czyli główna złolka filmu - jej psychopatyczna postać ma w sobie więcej charyzmy i wiarygodności niż wszystkie trzy Marvelki wzięte razem. Co nie dziwi, biorąc pod uwagę, że więcej charyzmy ma tu też kosmiczny kot, który nie mówi ani słowa. Jest tu też ciepły, humorystyczny urok rodzinny Kamali Khan, czy fantastyczne, musicallowe sekwencje na planecie, gdzie wszyscy komunikują się śpiewając.

Wszystko to jednak nie ratuje tych 'żeńskich Avengers', które wydają się być napisane pod ideę, bez dostatecznego przemyślenia tematu. Ciekawiej od samej fabuły wydają się wypadać zapowiedzi z końcówki, sugerujące powstanie młodych Avengersów (co w sumie nie dziwi) i rychłego połączenia z dotąd oddzieloną od MCU częścią świata Marvela (co też niespodzianką nie jest). "Marvels" pozostaje jednak filmem o niespełnionych ambicjach, niesprawdzającym się do końca nawet jako rozrywkowe kino superbohaterskie, co wydają się potwierdzać liczby. Filmu nie przyjęli dobrze ani fani, ani krytycy, a wpływy z kina nie pokryły nawet kosztów produkcji.

Opublikowano:



Marvels

Marvels

Premiera: Luty 2024
Oprawa: Blue Ray, DVD
Stron: 105 min.
Wydawnictwo: Galapagos
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-